s. Bernadeta Lipian



Piękna Młodość




S P I S T R E Ś C I


Czy młodość może być piękna?.......................
I SZCZĘŚCIE DOMU RODZINNEGO
Wszystko zaczyna się w rodzinie.......................
Będę promyczkiem dla moich rodziców...................
Jesteś brylantem...............................
Umieć się cieszyć.................................
Stroje i kosmetyki ... ale ... ..................
Obserwacje i bogactwo języka..................
Spacery na „szańce”.............................
Zachwyt przyrodą......................
Pan Bóg pozwolił zobaczyć jeden z cudów przyrody,
którą stworzył..............................................................................
Cudnie i uroczo.......................
„Malnik” i Krzyż.........................

II OBOWIĄZKI I RADOŚĆ ŻYCIA SZKOLNEGO

Formacja przez szkołę.........................
Uroki szkoły................................
„Osiemnastka” i matura..........................
Ostatnie wakacje przed wybuchem wojny................
U rodziny w Białowieży.........................

III HARCERSTWO

Na harcerskim szlaku..............
Co znaczyła służba w życiu harcerki Anny?
Na obozie......................
Nie obeszło się bez przykrości.............
Kształtowanie charakteru.................
Nie wolno być miernotą..................
Troska o życie wewnętrzne..................

IV CZAS WOJNY I OKUPACJI

Wojna i długa niewola...................
Bohaterska walka harcerzy...................
Młodość Anny w okresie wojny i okupacji..............
Anna harcerka w konspiracji..................
Akcja „kromka chleba”........................
Godzić życie z wiarą.........................
Doświadczenie cierpienia.....................
Jedno ważne: służyć Bogu...................
Misje na Wschodzie..............
Ciche pragnienia i marzenia..............
Tajne nauczanie...........
Od wad nie była wolna..................
Moc w Eucharystii.......................
Czas krystalizacji ducha.................
Być Polakiem, to żyć Bosko i szlachetnie..............

V STUDIA

Na „Jagiellonce”......................
W Duszpasterstwie Akademickim.................
Sodaliska..................
„Słoneczna Skała”.......................
Moja maksyma...................
Apel Jasnogórski......................
Żyję teraz Frassatim..............
Rozterki serca....................
Modlitwa Jana Pawła II za młodzież..............

VI SŁOWO PISANE

Publikacje:
Sylwetki współczesnych Świętych......................
Zielona wyprawa.........................
Słońce w pudełku.............................
Carpe diem.......................

POZA TEMATEM

Dziwna Dziewczyna...........
Taką Ją pamiętam...................
U Ojca Świętego...................











PIĘKNA MŁODOŚĆ


Budowanie na Skale





Czy młodość może być piękna?


Po odpowiedź sięgnijmy do największego autorytetu świata – do
Ojca Świętego Jana Pawła II, który najpierw na sobie ukazał piękno młodości,
a potem do końca odkrywał je w swej posłudze duszpasterskiej.

Po odpowiedź udajmy się również do Anny Jenke, która swoją młodość budowała na Skale czyli na Chrystusie i swą pięknością zajaśniała jak gwiazda na polskiej ziemi, służąc za wzór dla młodych żyjących w każdym czasie.

Młodość Karola Wojtyły, późniejszego kapłana –
przypada na trudne czasy i ciężkie warunki życia:
Śmierć najbliższych; najpierw matki, potem brata i ojca.
W okresie wojny i okupacji - nauka i praca w kamieniołomach,
w drewniakach i o lichym odżywianiu.
Studia w tajnym Seminarium Duchownym.
Oto tło na którym, mimo wszystko, rozkwitała i dojrzewała
młodzieńcza osobowość, pełna ideałów i zapału do twórczej pracy.
Te wprost dramatyczne warunki życia nie przeszkadzały
młodemu Karolowi brać czynny udział w życiu kulturalnym młodzieży:
pisze wiersze, występuje na scenie Teatru Rapsodycznego, dużo czyta.
Potem zostaje kapłanem – prowadzi Duszpasterstwo Młodzieżowe.
Młodzi Go kochają, a On młodych.
Rozumieją się.
Nadal pisze i publikuje swoje wiersze, sztuki teatralne.
Organizuje dla studentów spływy kajakowe, obozy sportowe,
wycieczki rowerowe.

Karol Wojtyła często występował
w Teatrze Rapsodycznym


Przechodził ćwiczenia wojskowe
w Legii Akademickiej


Dużo czytał i dużo się modlił

Mając 21 lat podjął decyzję,
że zostanie kapłanem
i rozpoczął studia teologiczne

W końcu, bogate doświadczenia duszpasterstwa młodzieżowego
wnosi do Watykanu.
Cały jego Pontyfikat – to nieustanne szukanie dusz ludzkich
i zdobywanie ich dla Chrystusa.
To ukazywanie młodym ludziom Prawdy i Miłości.
Nadal rozumie Młodych, szuka ich.
W tym celu organizuje „Światowe Dni Młodzieży”.
Wielki Duszpasterz młodzieży całego świata,
dostrzega w młodych wiele dobra i możliwości
i pokłada w nich nadzieję.


Mówi: Wy jesteście nadzieją Kościoła.
Wy jesteście moją nadzieją.
Młodzież z ogromnym entuzjazmem odpowiada na Jego słowa.
Czuje Jego szczerość i kochające serce aż do końca.
Ostatnie Jego słowa na ziemi skierowane do nich, to:
Szukałem Was a teraz Wy przyszliście do mnie.
Oto najpiękniejsze na świecie przesłanie.
To radość spełnionej nadziei.
Młodzież nie zawiodła swego Ukochanego Ojca i Duszpasterza.

W tym klimacie szukania i ukazywania Piękna i Miłości
w młodzieńczym wieku -
staje przed nami postać młodej polskiej dziewczyny – Anna Jenke.
Jej młodość przypada na ten sam trudny okres wojny i okupacji,
i na pierwsze lata powojenne.
Wychowana w klimacie miłości rodziców
i poszanowania tego, co święte i najwartościowsze –
szybko dojrzewa do przyszłych zadań wobec Boga i Ojczyzny,
które podejmie w trudnym okresie.

Jako harcerka – pracuje nad swoim charakterem, by był mocny.
W miłości Bożej nie chce być letnią, walczy z miernotą.
Podczas wojny pomaga jeńcom, więźniom, biednym,
samotnym i opuszczonym, a dla najbiedniejszych dzieci
organizuje akcję „kromka chleba, by nie umarły z głodu.
Zależy jej również na duszach ludzkich;
zabiega o zbliżenie wszystkich do Boga.


Anna (pierwsza od lewej) wśród studentów

Podczas studiów na UJ zdobywa wiedzę
i równocześnie apostołuje wśród młodzieży akademickiej.
Jest sodaliską, harcerką i mocno angażuje się
w Duszpasterstwo Akademickie.
Dla innych jest przykładem radosnej, pięknej młodości.

Po studiach jako nauczyciel i wychowawca
do końca pozostanie z młodymi, poświęcając im swoje życie.
Rozumie ich doskonale.
Zagubionym prostuje poplątane ścieżki życia -
pomaga im odnaleźć Boga.

W końcu przyszedł kulminacyjny punkt: odejście do Pana.
Wielkie poruszenie mieszkańców Jarosławia i okolic.
Pogrzeb. Masy młodzieży.
Trumna jest niesiona przez uczniów – karawan jedzie pusty.
W ten sposób uczniowie uczcili swoją profesorkę,
która całe życie ich szukała, a oni teraz przyszli do Niej.

Cel został osiągnięty.
Młodość jest piękna.

Przykład życia Anny Jenke, w zestawieniu z postawą Ojca Świętego Jana Pawła II i Jego przesłaniem do Młodych – co jest treścią niniejszej książki - ukazuje piękną młodość. Daje odpowiedź na często stawiane dziś pytanie, zwłaszcza przez młodzież : czy młodość może być piękna? Warunkiem, by taka była, jest wewnętrzne bogactwo młodego człowieka; związanie życia
z Chrystusem. Bowiem jedynie Chrystus nadaje pełną wartość i pełny sens życiu człowieka. Nieustannie podkreślał to Ojciec Święty Jan Paweł II w swoim nauczaniu. Mówił, że młodość jest szczególnym bogactwem. Przytaczając ewangeliczny zapis o młodzieńcu, który pytał Chrystusa, co ma czynić, aby osiągnąć życie wieczne i który po otrzymaniu odpowiedzi odszedł – Ojciec Święty powiedział:

„Nad decyzją odejścia od Chrystusa zaciążyły w końcu
tylko bogactwa zewnętrzne:
to, co ów młodzieniec posiadał. Nie to, kim był.
To kim był, właśnie jako młody człowiek –
owo wewnętrzne bogactwo, które się kryje w ludzkiej młodości –
przyprowadziło go do Jezusa”
[1].

A zatem, bogactwo wewnętrzne czyni młodość piękną.

Opracowanie oparto głównie na dzienniczkach Anny Jenke oraz na przesłaniu Jana Pawła II do młodzieży na Światowe Dni Młodych.
[1] Jan Paweł II, Młodzież nadzieją Kościoła, Orędzia na Światowe Dni Młodzieży, Warszawa 2005, s. 10.


I

SZCZĘŚCIE
DOMU RODZINNEGO





Wszystko zaczyna się w rodzinie


W Błażowej – małym miasteczku dawnej Galicji – dziś województwa podkarpackiego przyszło na świat dziecię. Był 3 dzień kwietnia A.D. 1921 r.,
a rodzice – wspaniali nauczyciele miejscowej szkoły – nadali dziecku imię Anna. Oprócz Anny, małżonkowie Anna i Walenty Jenke mieli jeszcze dwoje dzieci: córeczkę Marysię, która zmarła w dziesiątym roku życia (jeszcze przed urodzeniem Anny) i syna Janka, starszego od Anny o jedenaście lat.
Pod troskliwym okiem rodziców, znakomitych pedagogów – w atmosferze miłości do Boga i Ojczyzny - przeżywała mała Anna, popularnie nazywana Nusią, swoje dzieciństwo i młode lata, najpierw w Błażowej, potem
w Jarosławiu.



Rodzice: Walenty i Anna oraz ich dwoje dzieci: Janek i Nusia

Wszystko zaczyna się w rodzinie. Bojaźń Boża początkiem mądrości – mówi Psalmista. Tymi słowami z Pisma św. kierowały się przez wieki całe pokolenia naszych przodków. Z Bogiem zaczynali każdy dzień i z Nim go zamykali, kładąc się na nocny spoczynek. Bojaźń Boża – jako jeden z darów Ducha Świętego normował ich życie w sensie oddawania Bogu pierwszego miejsca we wszystkim i oddawania Mu najwyższej czci, upraszania pomocy do codziennych trudów życia. Doświadczenia utwierdzały ludzi, że taka droga do celu życia jest jedynie słuszna i najlepsza. W sprawach wychowania szczególnie potrzeba mądrości Bożej połączonej z bojaźnią Bożą. Prawdziwa mądrość spontanicznie wybiera to, co dobre i piękne.
Mądrością Bożą kierowali się również rodzice Anny. Oni umieli widzieć prawdziwe wartości i dobierać środki, by skutecznie oddziaływać na psychikę dziecka, by mogło rozwijać się prawidłowo i uszlachetniać swoją naturę. Uczyli wrażliwości na dobro i piękno, na miłość Boga i ludzi. Anna wzrastała właśnie w takim domu, gdzie była miłość, wyrozumiałość, serdeczność, dlatego była bardzo szczęśliwa. W takiej atmosferze mogła rozwijać się wszechstronnie
a mądrzy rodzice nadawali kierunek temu rozwojowi. Toteż nic dziwnego, że już jako małe dziecko przekroczy granicę swego wieku w spostrzegawczości, obserwacji świata, refleksyjności i rozwoju swoich szlachetnych uczuć,
w miłości do rodziców i innych ludzi. Takie wnioski nasuwają się przy czytaniu jej dzienniczków, które są obrazem duszy czystej i pięknej, tęskniącej za czymś wielkim, ponadczasowym.

Będę promyczkiem dla moich Rodziców...

Anna umiała docenić każdy gest dobroci swoich rodziców. Od dziecka okazywała im wielki szacunek i wdzięczność za wszystko, co od nich otrzymywała. Czasem zdarzyło się, że niechcący sprawiła im jakąś przykrość, natychmiast przepraszała. W swoim dzienniczku wspomina o jednej jakiejś drobnej przykrości, która wywołała w jej sercu wielki smutek. Pisała:

„Czuję, że wcale nie chciałam zrobić Mamusi przykrości
i tak mi smutno.
Znalazłam na schodach rzucony fiołek.
Zdaje mi się, że dziś jestem opuszczona, odrzucona jak on” (Dz. s. 254).

Mimo wielkiej miłości, delikatności względem rodziców, to i tak wyrzucała sobie, że jest nieraz przyczyną ich zmartwień, a chciała im sprawiać tylko radość. W pamiętniku zapisała taką uwagę:

„Tak mi ciężko strasznie, powinnam być podporą rodziców
i ich uśmiechem, a ja jestem gąbką pełną słonych i gorzkich łez.
Za wszelką cenę trzeba krzesać radość.
Matko Boża, pomóż!” (Dz. s. 234).

Po Komunii św. czyniła postanowienia, by być samą radością dla rodziców:

„Byłam dziś do Komunii św.
Postanowiłam sobie, że będę promyczkiem dla Rodziców...” (Dz. s. 76).

Z rodzicami dzieliła wszystkie trudy dnia codziennego. W późniejszych latach, gdy byli już starzy i chorzy, troskliwie się nimi opiekowała. Miłość swoją wyrażała nie tylko w słowach, ale przede wszystkim w czynach. Umilała im każdą chwilę życia. I tak było do końca.

„Miłość i szacunek dla Rodziców to najważniejsze.
Powinnam im umilać każdą chwilkę,
bo przecież kiedyś mi ich zabraknie” (Dz. s. 257).



Jesteś brylantem...

Rodzice za swoją miłość do córki, odbierali od niej również miłość. Byli dumni, że ich troska i praca wychowawcza z pomocą łaski Bożej, wydawała dobre i obfite owoce. Byli spokojni, iż zadanie rodzicielskie wypełnili dobrze. Swoją ewidentną ocenę wyrazili, gdy Anna ukończyła szkołę średnią i to
z wynikami bardzo dobrymi. Do jej świadectwa, rodzice dołączyli swoją ocenę, którą złożyli również na piśmie. Oto treść notatki ojca:

„Ostatnia – Nusia – Twoja wywiadówka.
Za pracę i trud szkolny masz nagrodę – bardzo dobre oceny,
które Mamusi i Tatusiowi sprawiły ogromną radość.
Jesteś brylantem!
A Tatuś Ci życzy, aby świat dał Ci odpowiednią oprawę”
[1].

Niżej na kartce widniały słowa matki:

„Nie szukaj Dziecino szczęścia wśród świata.
Szukaj go w swej duszy.
Bogu dziękuj za wszystkie łaski.
Umiej je dzielić między bliźnimi, byś „talentów”,
które Ci Ojciec Niebieski użyczył,
użyła ku chwale Jego i dla dobra bliźnich”
[2].

A na końcu był dopisek Anny:

„Tak czas szybko leci.
Już skończyłam Gimnazjum ...
Teraz już jestem trochę samodzielna.
Boże, daj, żebym była dobra i miała odwagę
dawać dobry przykład”
[3].

Słowa rodziców uważała Anna za święte. I dlatego wprowadzała je w czyn.
„Talentów” nie zakopywała, lecz pomnażała je wielokrotnie ku chwale Jego
i dobra bliźnich – jak mówiła jej mama.
[1] A. Jenke, dokument osobisty
[2] Tamże.
[3] Tamże.

* * *

Na przykładzie postępowania Anny i jej rodziców można uczyć się doskonałego wypełniania IV przykazania Bożego oraz podstawowych zasad kultury i dobrego wychowania. Nasuwa się pytanie, czy dziś córka lub syn mogą powiedzieć o sobie : Jestem promykiem dla moich rodziców? A rodzice czy mogą nazwać swoją córkę, syna - brylantem ?. Rzeczywistość mówi, że
w wielu wypadkach zachowania, zarówno dzieci jak i rodziców, nie mieszczą się w kategoriach należytego rozumienia powinności płynących z prostych zasad kultury, taktu, szacunku – nie mówiąc już o IV przykazaniu Bożym.
Dlaczego tak się dzieje, czyja to wina? Na pewno brak jest podstaw dobrego wychowania. Na taki stan rzeczy niewątpliwie wpływają również zamierzone działania różnych prądów filozoficznych i systemów, które świadomie a nawet oficjalnie w wychowaniu stosują metody i środki prowadzące do antywychowania. Wskazują na to programy edukacyjne oparte na systemie liberalnym, czy programy telewizyjne, które demoralizują dzieci
i młodzież. Jak nigdy, dziś zagrożone jest wychowanie młodego pokolenia. Skutki tego są aż nadto widoczne. Dzieci i dorastająca młodzież nie ma szacunku dla swoich rodziców, nie darzy ich miłością. Być może, że dzieje się tak dlatego, iż rodzice nie darzą swoich dzieci rozumną, prawdziwą miłością, często zaspakajają tylko ich zachcianki, co przecież nie zastąpi miłości. Jest to zjawisko, które budzi niepokój, ale równocześnie czeka na zmianę obyczajowości.
* * *

Problem ten dostrzegał Ojciec Święty Jan Paweł II, który w swoim nauczaniu kładł duży nacisk na wychowanie młodego pokolenia. Świadczą
o tym choćby te liczne spotkania z młodymi, podczas których mówił o ich powinnościach, również względem swoich rodziców. Dostrzegał konflikt pokoleniowy, który jest źródłem ogromnych frustracji i cierpień w wielu rodzinach na świecie. Często rodzice w starszym wieku czują się osamotnieni – mówił Ojciec Święty i przypominał młodym o wdzięczności, jaką winni mieć dla swoich rodziców, przede wszystkim za życie i wychowanie oraz za przekazywanie wiary. To są najwyższe wartości, które przekazuje Bóg za pośrednictwem rodziców.

„Pamiętajcie jednak zawsze, że zawdzięczacie swoim rodzicom
życie i wychowanie.
Pamiętajcie o długu jaki macie wobec swoich rodziców,
i o czwartym przykazaniu, które bardzo zwięźle wyraża
nakazy sprawiedliwości wobec nich...
W większości przypadków to oni zadbali o wasze wykształcenie,
nie szczędząc ofiar.
Dzięki nim zostaliście wprowadzeni w dziedzictwo kulturowe
i społeczne waszej wspólnoty, kraju, ziemi rodzinnej.
Mówiąc ogólnie, to wasi rodzice byli dla was pierwszymi
nauczycielami wiary.
Rodzice mają zatem prawo oczekiwać od swoich synów i córek
dojrzałych owoców swoich trudów, podobnie jak dzieci i młodzież
mają prawo oczekiwać od rodziców miłości i opieki,
które zapewniają im zdrowy rozwój.
Wszystko to jest zawarte w czwartym przykazaniu”
[1].

Umieć się cieszyć


Swoje dzienniczki – pamiętniki Anna zaczęła pisać w dwunastym roku życia. Pisała je sporadycznie, bez ciągłości czasowej i treściowej. Używała krótkich zdań, równoważników, pojedynczych wyrazów. Niemniej odzwierciedlają one w pewnym stopniu stany jej duszy. Przebija z nich wielka radość, optymizm, dobry humor. Ze wszystkiego umie się cieszyć:
z nadchodzących wakacji, piękna przyrody, filmu - jednym słowem, z tego co niosło codzienne życie. Oto fragmenty z owych zapisków:

„O – hej – już blisko wakacje ...
Dowiedziałam się, że na wakacje wyjeżdżam 18-go czerwca
do ....Muszyny, miasta czy uzdrowiska, leżącego nad Popradem ...
Okropnie się ucieszyłam tą radosną dla mnie wiadomością,
99% dlatego, że w góry, a 1 %, bo choć coś może dostanę na moje imieniny ...
Śmieszne to może, lecz trochę słuszne ....
I poza tym strasznie się cieszę, że Ircia i Stasia będą tak blisko mnie
na wakacjach i może na moje imieniny odwiedzą mnie ...
Ale już z radości nie mogę pisać ...” (Dz. s. 38).

„...Mamusia przyniosła mi kochany „Płomyk” i „Płomyczek”,
który dla mnie prenumeruje ...
Zaczęłam czytać i zatrzymałam się, zwłaszcza na słowach z jednej piosenki:
W góry, w góry miły bracie, tam pogoda czeka na cię...” –
znane słowa, ale mnie wydały się zupełnie nowymi ...
Zastanowiłam się chwilę nad nimi –
i ja podczas wakacji miałam użyć tej swobody, radości
i świeżego powietrza i widzieć piękno gór...

Wczoraj byłam na ślicznym polskim filmie, pt. Pod Twoją obronę,
poświęconym Matce Boskiej Częstochowskiej,
bardzo mi się podobał, a tak się wzruszyłam, że aż płakałam.
Naprawdę udał się Polsce ten film”. (Dz. s. 35).

* * *

Umieć się cieszyć z wszystkiego, nawet z drobnych rzeczy, z dobra nie tylko własnego ale także i cudzego – to sztuka. Co robić, by dzisiejsza dorastająca młodzież umiała cieszyć się z dobra i piękna, bo przecież te wartości dziś też istnieją?. Film? Jakie filmy oglądają dziś dziewczęta i chłopcy? Pięknem i dobrem można się wzruszyć, natomiast przemocą, brutalnością, nieczystością płynącą ze współczesnych filmów – można jedynie zbrukać własną duszę; zniszczyć dzieciństwo i piękną młodość.
[1] Jan Paweł, Młodzież solą ziemi i światłem świata, Światowe Dni Młodzieży, Warszawa 2005, s. 233 – 234.

Stroje i kosmetyki ... ale ...


Anna cieszy się z nadchodzących wakacji. Nie może się ich doczekać. Planowany jest wyjazd w góry, do Muszyny. Wyjedzie tam z rodzicami. Rok szkolny dobiega końca; nie ma co już myśleć o nauce, cała jest pochłonięta przygotowaniami na wyjazd. Jest już gimnazjalistką liczącą 12 lat, a więc czas na myślenie o strojach, kosmetykach – o wszystkim co przystoi dziewczynie.
Jednakże wszystko uzgadnia z rodzicami; w co się ubrać, jakie zabrać rzeczy. Rodzice zawsze czuwali, by w postępowaniu córki nie było jakichś niedociągnięć, ale także by nie było przesady. Pewna beztroskość i radość jakie towarzyszyły Annie potwierdzają tę nieustanną czujność rodziców nad właściwym jej rozwojem i wychowaniem.

„...Za dziewięć dni już mnie w zakurzonym Jarosławiu nie będzie...
Wczoraj chodziłam z Mamusią po całym Jarosławiu
i skupowałam różne fatałaszki, potrzebne na wakacje.
Najpierw pantofliska z łyka do kąpania w Popradzie,
potem materyjki na suknie dla mnie i dla Mamusi,
trochę płótna, pończoszki, skarpetki i dużo rozmaitości i różności -
jak na wakacje przystało...
Poszłam z Mamusią do krawczyni, by wzięła nam miarę na sukienki ...
Jedną będę miała sportową, a drugą peleryniastą, falbaniastą i dzwoniastą,
a to wszystko na jednej sukience ...
[1]Więc ta pani krawczyni strasznie mnie wytrzymała i wymęczyła,
musiałam się obracać na wszystkie możliwe strony,
ale wytrzymałam z myślą, iż będę miała ładne sukieneczki:
zefirkową i batystową ... „ (Dz. s. 37).

„Tatuś wczoraj chciał mi kupić kąpielowy strój i krem,
a ja tak się cieszyłam, iż skakałam pod sufit...” (Dz. s. 39).

Anna umie cieszyć się z posiadanych strojów i innych rzeczy. Jednakże ta radość, choć spontaniczna i bardzo żywa, była równocześnie umiarkowana
i połączona z zachowaniem pewnych zasad; z kulturą i skromnością. Te zasady w jej domu były zawsze skrupulatnie przestrzegane. Również ona sama czuwała, by w swojej dziewczęcej chęci strojenia się nie było próżności, by nie narazić - choćby w najmniejszym stopniu - cnoty czystości, którą uważała za największy skarb. Daje temu wyraz w swoich notatkach rekolekcyjnych. Jako jeszcze bardzo młoda dziewczyna, bo dopiero trzynastoletnia gimnazjalistka,
już wtedy mocno postanawia zachować skromność, czystość. I równocześnie podaje powód dlaczego tak chce czynić. Oto jej postanowienia:

„Czystość, to największy skarb duszy...

Postanawiam sobie uroczyście,
że nigdy nie pójdę na żadną plażę w latach szkolnych,
nigdy nie będę się bezwstydnie plażowała
i nie pozwolę sobie na przelotne miłostki.
Tak mi dopomóż Bóg!

Ojczyzna nasza pragnie matek dzielnych i czystych.
Chcę te postanowienia wykonać...”
[2].

* * *

Można dziś pytać czy to normalność cieszyć się modnymi sukienkami,
kosmetykami i różnymi drobiazgami jak to czyniła Anna i równocześnie czuwać, by to korespondowało ze skromnością, elegancją, kulturą
i obyczajowością, i by nie wzbudzało u nikogo żadnych podejrzeń? Czy to może zacofanie, pruderia, dziwactwo? Odpowiedź jest prosta; jest to normalność jak najbardziej, bo to jest zgodne z odwiecznym prawem Bożym. Wstyd, skromność, prostota, dobry obyczaj leży w naturze człowieka. Człowiek jest
przecież stworzony na obraz i podobieństwo Boga. Winien zatem dążyć, by się upodabniać do Boga przez swoje postępowanie zgodne z Jego wolą wyrażoną
w prawach natury, w przykazaniach. I to jest właśnie ta normalność.
Dziś boleśnie odczuwamy brak normalności w tym względzie, przez co dotkliwie odczuwalny jest brak prawdziwej radości i miłości wśród współczesnej młodzieży. Bezkrytycznie ulega ona modzie, która szczególnie uderza w godność kobiety. Brak skromności i szacunku dla własnego ciała – czyni dziewczynę (chłopca również) przedmiotem, który można używać
i nadużywać. Jest to „kultura śmierci”. Centralnym punktem zainteresowania jest ciało ludzkie, które wystawiane jest na różne sposoby. Czystość musi ustępować miejsce pornografii, dziecięcej również. Nagle zauważono
i dowartościowano ludzką seksualność jakby jej przedtem nie było i nie wiedziano czemu ona służy. A przecież płciowość jest darem Boga. Jednakże człowiek nadużywa tego daru, przez co niesie zniszczenie miłości. „Rewolucja seksualna” jaka się rozpętała w ostatnich latach, niesie wielkie spustoszenie duchowe i fizyczne. Jej ofiarą stała się młodzież, a często i dzieci.
W tej sytuacji należy mocno przeciwdziałać; zmieniać obyczaje, wrócić do kultury, tradycji, życia w czystości. Należy tworzyć cywilizację miłości,
a nie śmierci. W tym okaże się nie zacofanie, ale prawdziwy postęp. Do tego
z całą mocą nawoływał Ojciec Święty Jan Paweł II na spotkaniach z młodzieżą całego świata. Między innymi Ojciec Święty powiedział:


„Drodzy młodzi, nie poddawajcie się „kulturze śmierci”!
Wybierajcie życie!
Wstępujcie w szeregi tych, którzy nie pozwalają
na sprowadzenie własnego ciała do roli przedmiotu.
Szanujcie wasze ciało.
Ono jest częścią waszego człowieczeństwa,
jest świątynią Ducha Świętego.
Należy do was, bo zostało wam dane od Boga.
Nie jako przedmiot, który możecie używać i nadużywać.
Stanowi ono część waszej osoby jako wyraz was samych,
tak jak język, który pozwala porozumieć się z innymi
w dialogu prawdy, szacunku, miłości.
W ciele możecie wyrazić najskrytszą część waszej duszy,
najbardziej osobisty sens waszego życia: waszą wolność i powołanie”
[3].
[1]
[2] A. Jenke, Notatki rekolekcyjne, Jarosław 1934.
[3] Spotkanie Ojca Świętego Jana Pawła II z młodzieżą całego świata i obchody Jubileuszu Młodych,
Watykan, 14 kwietnia 1984.

Obserwacje i bogactwo języka



Zmysł obserwacji, to wielki dar natury ludzkiej. W ten dar bogato była wyposażona Anna. Przyroda, otaczający świat, ludzie, wydarzenia – były jej punktem zainteresowania już od dziecka. Rzeczywistość dostrzegała nawet
w szczegółach. Skąd to brała?. Niewątpliwie posiadała ona wrodzone zdolności wnikliwego obserwowania wszystkiego, co wokół niej się działo. Ponadto, rodzice uczyli ją widzieć i oceniać zaobserwowane zjawiska na bieżąco. Przez cały okres jej dzieciństwa i wczesnej młodości nieustannie czuwali nad prawidłowością jej rozwoju fizycznego i duchowego. I to zaowocowało.
Obserwacje swoje, spostrzeżenia wyrażała Anna całą sobą; słowami, gestami, zachowaniem. Spontaniczność była naturalną reakcją na to, co widziała. Żywy i piękny język wyrażał bogactwo jej wnętrza. A oto kilka przykładów z jej zapisków:

„Przymknęłam oczy, w dali zarysowały się smukłe kontury gór,
odznaczające się hardością kształtu, podnosząc piękne czoła ku niebu!!!
Marzeniom moim wtórował drobny deszczyk czerwcowy,
bijący kroplami zacięcie w szyby, z których staczały się one jak brylanty.
Taki czerwiec brzydki, zimny i chmurny jak nigdy ...” (Dz. s. 35)

„Dzisiejszy dzień przyniósł wiele ciekawych rzeczy,
o których właśnie chcę wspomnieć.
Otóż ... muszę odchrząknąć ... Hm ...
więc rano była Msza św. z kazaniem...
Potem śniadanie i Siostra opowiadała nam w szkole
śliczne jedno, lecz zarazem bardzo straszne zdarzenie...!
A potem rozdawanie świadectw, ja dostałam zupełnie dobre
(tak można bez zastrzeżeń rzec, a raczej napisać),
tylko było mi bardzo żal Wiesieńki, która otrzymała wynik dostateczny,
nie należący się jej zupełnie.
Było mi bardzo smutno z tego powodu, gdyż ją bardzo kocham ...
Po powrocie do domu ucieszyłam się,
gdyż Mamusi i Tatusiowi podobało się moje świadectwo,
za które dostałam olbrzymią moc cukierków, kąpielówki
i kapelusz z kolorowych nitek, łyczka na plażę, nad Poprad ” (Dz. s. 42).

* * *
Na tle różnych wypowiedzi Anny – choć tylko częściowo przelanych na karty pamiętnika w formie bogatego, pięknego języka – rysuje się obraz jej dziewczęcej duszy. Czytając jej zapiski, mimo woli budzi się tęsknota za taką beztroską młodością, pełną radości jaka cechowała Annę, za zwyczajną mową, pięknym językiem bez zaśmiecenia i wulgaryzmu.
Tymczasem rzeczywistość jest inna; na co dzień bowiem spotykamy się
z lawiną słów płynących z telewizji, radia, prasy, słów wypowiadanych na ulicy, w szkole, pracy, pociągu, autobusie, które nieraz przeradzają się w jeden bełkot i zgrzyt i nie rzadko nas bulwersują. Natomiast coraz mniej słyszy się pięknej mowy, używanej zarówno w języku potocznym jak i oficjalnym. Przy zniekształconej, zaśmieconej formie ginie też wiarygodność słów.
Ponadto, dziś młodzi ludzie nie potrafią posługiwać się słowami, treściami polskich poetów, pisarzy, gdyż nie czytają dobrych książek, nie interesują się literaturą piękną. Jeśli czytają, to utwory autorów obcego pochodzenia, które przekazują najczęściej treści puste, niezrozumiałe lub wręcz – szkodliwe. Natomiast potrafią popisywać się wulgarnymi i obcymi słówkami, często nie rozumiejąc ich znaczenia. Niepokój wzbudza również fakt, iż polską kulturę próbuje wypierać sub-kultura pełna tajemnych, magicznych półsłówek
i gestów. Po prostu, jest dziś zamach na słowo.
* * *
A Słowo stało się Ciałem i zamieszkało między nami.


By było normalnie, trzeba nam wrócić do Chrystusa, do prawdy Jego słów zawartych w Ewangelii, do wielkiego dziedzictwa kultury chrześcijańskiej, gdzie słowo rzeźbiło Piękno. A Piękno pobudzało do Miłości. Słowa wypowiedziane pięknym językiem zbliżają człowieka do człowieka, przynoszą radość, tworzą więzy przyjaźni. I to jest to bogactwo, o które każdy winien zabiegać.


Spacery na „szańce”



Anna bardzo szybko dojrzewała do ważnych spraw, można powiedzieć, że szybciej niż postępowała w latach. Do tych spraw, między innymi, należy zaliczyć patriotyzm. Ona już we wczesnej młodości dawała świadectwa swojej dojrzałej postawy patriotycznej. Można twierdzić, że z jednej strony był to owoc pracy jej rodziców – gorących patriotów, a z drugiej strony była to potrzeba jej serca. W miłości Ojczyzny widziała spełnienie swoich pragnień. Patriotyzm wypływa z cnoty miłości i jest zasadniczym obowiązkiem każdego chrześcijanina, a ona wszystkie obowiązki skrupulatnie wypełniała.
Rozmowy rodziców na tematy patriotyczne oraz przykład ich życia był dla niej najlepszą szkołą, gdzie uczyła się miłości Ojczyzny. Od dziecka obserwowała, jak rodzice cieszyli się odzyskaną niepodległością Polski w 1918 roku, jak uroczyście czcili w szkole każdą rocznicę tego wielkiego wydarzenia, jak wychowywali swoich uczniów w duchu miłości do Ojczyzny, nie mówiąc
o wychowywaniu w tym duchu również własnych dzieci.
Toteż Anna od początku żyła atmosferą miłości Boga, ludzi i Ojczyzny. Dlatego nie dziwią jej zachowania i bardzo poważne rozmowy oraz refleksje na tematy dotyczące Ojczyzny, nieraz przerastające jej wiek. Wyraz swej postawy patriotycznej dawała przy różnych okazjach, choćby wspomnieć jej wypowiedzi podczas spacerów czy przy zwiedzaniu pamiątkowych miejsc. Na spacery lubiła chodzić ze swoim ojcem, gdyż on opowiadał jej wtedy o bohaterskich czynach polskich żołnierzy podczas wojen i powstań, o ich heroicznej odwadze i miłości do Ojczyzny. Była to lekcja właściwie pojętego patriotyzmu. Anna w lot przyjmowała i zapamiętywała przekazywane przez ojca treści. W ten sposób, od początku kształtowała się jej postawa moralna, światopoglądowa i patriotyczna.
W swoim dzienniczku wspomina o jednym ze spacerów, jaki odbyła
z ojcem za miasto na tzw. szańce, a który nasunął jej wiele wzruszeń
i poważnych refleksji. „Szańce” – to pozostałości okopów po pierwszej wojnie światowej. Tam, na „szańcach” Anna swoją wyobraźnią obejmowała bohaterską walkę polskich żołnierzy, podziwiała ich i bardzo się wzruszała. W dzienniczku zanotowała takie oto myśli:

„...Co do tych okopów, to mi się strasznie podobają,
lecz nie tak chcę się wyrazić, one mnie „wzruszają”.
Tak, gdy idę tamtędy, myślę jakie ataki żołnierze musieli tu odpierać.
Ile młodych żyć uleciało w ofierze dla Ojczyzny.
Naszej Ojczyzny – Polski ...
I dziś będąc tam myślałam o tym, gdy nagle złoty
i może ostatni promyk różowy zachodzącego słonka,
padł na ziemię i ozłocił ją.
Pomyślałam, iż może w tym miejscu leży jakiś bohater,
nieoklaskiwany bohater. Tam śpi ... który zginął za Polskę! (Dz. s. 40).

* * *

Głęboko wzruszyć się bohaterstwem żołnierzy walczących za Polskę jak wzruszała się Anna – to wyraz dojrzałego rozumienia czym jest Ojczyzna. Anna tę dojrzałość osiągnęła bardzo wcześnie. Można pytać, czy dziś potrafimy wzruszać się ucząc się historii Polski? Tu należy dodać iż programy we współczesnej szkole historię Polski przedstawiają w bardzo okrojonym kształcie i tendencyjnie. Być może, dlatego młodzież „nie wzrusza się” na wypowiedzenie słowa „patriotyzm”- nie rozumie jego znaczenia. Co gorsze, nierzadko usłyszy przy tym cały potok słów wyszydzających tych, którzy jeszcze czują po polsku i bronią dobrego imienia Polski.

* * *

Na szczęście Ojciec Święty Jan Paweł II przywraca właściwe znaczenie patriotyzmu, określa gdzie on się mieści i co obejmuje. Oto Jego słowa:

„Patriotyzm oznacza umiłowanie tego,
co ojczyste; umiłowanie historii, tradycji, języka
czy samego kraju ojczystego.
Jest to miłość, która obejmuje również dzieła rodaków
i owoce ich geniuszu.
Próbą dla tego umiłowania staje się każde zagrożenie
tego dobra, jakim jest Ojczyzna.
Nasze dzieje uczą, że Polacy byli zawsze zdolni
do wielkich ofiar dla zachowania tego dobra,
albo też dla jego odzyskania.
Świadczą o tym tak liczne mogiły żołnierzy,
którzy walczyli za Polskę na różnych frontach świata.
Są one rozsiane na ziemi ojczystej
oraz poza jej granicami”
[1].


Zachwyt przyrodą


Umieć zachwycać się pięknem – to mieć wrażliwą duszę. Anna od dziecka tę wrażliwość posiadała. Cały wszechświat ją zachwycał, widziała
w nim bowiem samego Boga, Stwórcę tych cudów. Wyraz temu daje, gdy przebywa z rodzicami na wakacjach, w górskiej miejscowości – w Muszynie.
Tam, od pierwszych dni zachwycała się pięknem gór, szumiącym lasem, rzekami i strumykami, łąkami i kwiatami, wschodami i zachodami słońca. Te cuda podziwiała każdego dnia. Czasem swoje spostrzeżenia przelewała na papier. Oto niektóre z nich:

„Z naszego okienka rozciąga się widok na piękne góry.
Jedna z nich nazywa się „Baszta” – ślicznie się zwie!
Porośnięta jest cała lasem, a u stóp jej płynie śliczna rzeczka Kryniczanka.
Do tej rzeczki mamy może dziesięć kroków i ja z tego się ogromnie cieszę ...
Z Mamusią podziwiałyśmy majestatyczną piękność gór...(Dz. s. 48).
[1] Jan Paweł II, Pamięć i tożsamość, Kraków 2005, s. 71-72.
Pan Bóg pozwolił zobaczyć jeden z cudów przyrody,
którą stworzył

Anna zachwyca się złocistym słońcem, które przychyliło się ku zachodowi i swymi promieniami ogarnęło szczyty gór. Wydawało się jej, że wszystko stanęło w blasku ognia. Zjawisko to nazwie jako jeden z cudów przyrody, który zdziałał Bóg. Oto opis tego zjawiska:

„Wracałyśmy z Mamusią do domu,
gdy słońce przechyliło się ku zachodowi i już,
już skrywało się zupełnie za „Zamczyskiem”,
gdy nagle wytrysły z niego potoki różowego światła,
a góry kąpały swe szczyty w jego promieniach.
Nigdy tego widoku nie zapomnę,
wszystko stanęło jak w odblasku ognia..
Piękne było, lecz oto światłość różowa niknie,
a góry otulają się w białe obłoczki mgieł i cicho zasypiają...
I nam też czas spać, więc prędko idziemy do domu,
z sercem przepełnionym radością ...
A cieszymy się z tego, że Pan Bóg dozwolił zobaczyć
jeden z cudów przyrody, którą stworzył...” (Dz. s. 49).
Cudnie i uroczo...

Wakacje – mówiła Anna - to czas, by cuda wszechświata dokładniej zobaczyć, a przez to lepiej poznać Boga i bardziej Go ukochać. Rok szkolny nie daje tej możliwości. Dlatego Anna pożytecznie wykorzystuje wakacyjne dni na swoiste studium wiedzy o wszechświecie – Bożym dziele.

„Po południu poszłyśmy nad Poprad,
gdyż zrobiło się ślicznie, zaświeciło słońce,
a powietrze stało się jędrne i świeże.
Usiadłyśmy na ławeczce nad Popradem.
Przypatrzyłyśmy się trawkom,
na których drżały srebrno-szafirowe kropelki rosy.
Prześliczny roztaczał się widok.
Stoki i zbocza gór pokryły się srebrną szybką rosy,
która była niby tęcza.
W powietrzu czuć było woń!
Czego? -
Pachniały zboża i trawy, smreki i sosny, kwiaty i ... wszystko.
Woń szła nawet od wody.
Cudnie i uroczo.
Czerwona kula słońca staczała się powoli
w przepaścistą głębię mroku.
Wieczór zapadał.
Piękny wieczór lipcowy, a raczej czerwcowy.
Zanuciłyśmy tę starą piosenkę:
Czas do domu czas, już wołają nas... (Dz. s. 54).

Jednakże nie wystarczy widzieć piękno przyrody, trzeba jeszcze umieć widzieć go jako dzieło Boga- Stwórcy i umieć się nim zachwycić. Zachwyt natomiast rodzi kontemplację. Dlatego Anna lubiła patrzeć wieczorem na gwiaździste niebo i odczytywać nieogarnioną wielkość Boga. W swoim dzienniczku zanotowała:

„Najlepiej lubię myśleć o Bogu – w wieczór gwiaździsty.
Wtedy widzę jakim bezmiarem jest Bóg, a jakim pyłkiem ziemia,
a co dopiero my...” (Dz. s. 127-128).

Od kontemplacji Boga-Stwórcy, łatwo przechodzi do kontemplacji Jezusa
w Eucharystii.

„Z Tatusiem byliśmy w sobotę w kościółku.
Był ranek i gdy się patrzyło pod słońce na łąki w dole pokryte rosą -
to serce przejmował zachwyt i nadmiar uwielbienia dla Boga,
Którego za chwilę miałam przyjąć do serca” (Dz. 161).



We właściwym spojrzeniu na rzeczywistość, z pomocą przychodzi wiara. Brak wiary czyni człowieka jakby ślepym na dobro, którego ze wszech miar doznaje i piękno, które go otacza. Brak wiary zaciera również cel życia człowieka. Anna od zarania swego życia odznaczała się głęboką i żywą wiarą, stąd te dojrzałe refleksje, zachwyty, myśli i słowa wypowiadane spontanicznie. Mimo tego i tak wyrzucała sobie, że za mało widzi w świecie stworzonym wielkość Boga. Mówiła:

„Jaka ja jestem ślepa, jak strasznie nie zdaję sobie sprawy
z wielkości Boga naszych serc” (Dz. s. 162).
* * *

Czy dzisiejszy człowiek ma na tyle wiary, by zdawał sobie sprawę
z wielkości Boga, z daru Eucharystii? Czy dostrzega Go w pięknie przyrody? Można o to nieustannie pytać, a odpowiedzi będą wciąż zmierzać do stwierdzenia małej wiary w życiu współczesnego człowieka, w jego życiu prywatnym, a także w życiu całych społeczeństw i narodów. Wszechświat tłumaczy się prawami przyrody, często odrzucając interwencję Bożej Opatrzności. Technika przesłoniła piękno świata. Z jednej strony uczyniła go bardziej poznawalnym, dostępnym, ale z drugiej strony, niestety uprościła jego wymowę. Prawa przyrody zostały ograniczone prawami ludzkimi, dlatego nastąpiła deprawacja w przyrodzie i równocześnie w umysłach i sercach ludzkich. Niszczenie przyrody ujemnie odbiło się na psychice człowieka, bowiem została zniszczona jego wrażliwość na piękno, na życie. Tym samym znikła kontemplacja, która jest źródłem duchowej inspiracji człowieka.
Ważną sprawą jest umiejętność patrzenia na świat, gdyż niesie to poważne skutki, które rzutują nie tylko na życie doczesne człowieka, ale i na jego wieczność. A człowiek stworzony jest przecież do wieczności.
We wszechświecie zawarta jest wielka teologia, którą studiować winien każdy człowiek. To jakby piąta Ewangelia, która jest dostępna dla ludzi
w każdym wieku, stanie i zawodzie. Młodzież w szczególności do tego studium jest predysponowana ze względu na swe młode siły, chęć dociekania tajników przyrody, uprawiania turystyki. Jednakże trzeba mieć zdrowe oczy, umysł
i serce jeszcze nie zatrute jadem współczesnego zalewu nieczystościami – by dostrzegać dłoń Ojca Niebieskiego w pięknie lilii polnych, w ptakach niebieskich, w polach dojrzałych zbóż. By mieć takie spojrzenie, konieczne jest światło wiary, które by przeniknęło przyrodzoną świadomość ludzką.

* * *

Umiejętności właściwego patrzenia na świat, w blaskach wiary uczy nas Ojciec Święty Jan Paweł II. W swoim przesłaniu do Młodych ukazuje szlaki życia doczesnego, które prowadzą do Ojca w niebie. Sam jako młody turysta przemierzał świat wzdłuż i wszerz, poznawał go ze wszech stron i napełniał swoje serce uwielbieniem, miłością i wdzięcznością do Boga za wszystkie cuda, które stworzył dla człowieka. Przez stworzony świat, poznawał wielkość Boga osobowego, nieskończenie dobrego, potężnego i wiecznego. I poprzez te dzieła kontemplował Go. Takiej kontemplacji uczył wszystkich, a szczególnie młodzież.


„Młodzi pielgrzymi: świat widzialny jest jakby mapą,
która wskazuje drogę do nieba, odwiecznego mieszkania Boga żywego.
Uczmy się dostrzegać Stwórcę, kontemplując piękno Jego stworzeń.
Nasz świat jaśnieje blaskiem dobroci, mądrości
i wszechmocnej potęgi Boga.
Zaś ludzki rozum, nawet po grzechu pierworodnym,
jeśli tylko fałsz, albo namiętność nie zwiodą go na manowce,
potrafi dostrzec dłoń Twórcy w cudownych dziełach,
które On uczynił.
Czytając księgę przyrody, rozum może dojść do poznania Boga –
Boga osobowego, nieskończenie dobrego, mądrego, potężnego
i wiecznego, który jest transcendentny wobec świata,
ale zarazem obecny w sercu swoich stworzeń ...
Jezus uczył nas dostrzegać dłoń Ojca w pięknie lilii polnych,
w ptakach niebieskich, w rozgwieżdżonej nocy,
polach dojrzałych do żniwa, w twarzach dzieci
i w potrzebach ludzi ubogich i pokornych.
Jeśli przyjrzycie się światu czystym sercem
i wy zobaczycie oblicze Boże (por Mt 5,8),
bo świat objawia tajemnicę opatrznościowej miłości Ojca”
[1].


Ojciec Święty mówiąc o kontemplacji piękna przyrody, równocześnie
mocno podkreśla, iż musi to być kontemplacja autentyczna, objawiająca Boga osobowego, a nie skierowana ku jakiemuś nieokreślonemu bóstwu czy sile kosmicznej, co dziś jest takie bardzo modne.

„Młodzi są szczególnie wrażliwi na piękno przyrody,
a jej kontemplacja jest dla nich źródłem duchowej inspiracji.
Musi to jednak być kontemplacja autentyczna.
Nie wystarcza kontemplacja, która nie objawia oblicza Ojca
jako Osoby rozumnej, wolnej i kochającej, ale zwraca się jedynie
ku jakiemuś nieokreślonemu, bezosobowemu bóstwu lub sile kosmicznej.
Nie można utożsamiać Stwórcy ze stworzeniem.
Stworzenie nie czerpie życia z samego siebie, ale z Boga.
Odkrywając wielkość Boga, człowiek odkrywa zarazem
jak wyjątkowe miejsce sam zajmuje w widzialnym świecie”
[2].
[1] Jan Paweł II, Młodzież solą ziemi i światłem świata. Światowe Dni Młodzieży, Warszawa 2005, s.188.
[2] Tamże.

„Malnik” i Krzyż



Anna przebywając na wakacjach w Muszynie, z każdym dniem coś nowego odkrywała, czymś się zachwycała. Szczególne jej zainteresowanie wzbudziła góra „Malnik”, bowiem na niej znajdował się krzyż. Zaraz po przyjeździe do Muszyny, w dzienniczku zapisała swoje pierwsze spostrzeżenie:

„Gdy przyszłam, wychyliłam się z ganeczku,
zobaczyłam oświetlony krzyż na „Malniku” (Dz. s. 51).
Ten krzyż nie da jej spokoju. Wokół niego skupią się jej myśli, zainteresowania, aż w końcu, w którymś dniu postanowi zdobyć szczyt góry a na niej krzyż.
Na wyprawę wybrała się z mamusią. Oto jak opisuje ową wycieczkę:

„Po drodze jeszcze dogodnej szłyśmy prędko,
patrząc na łąki pełne kolorowych kwiatów.
Potem ścieżka stawała się coraz bardziej stroma,
aż w końcu stała się zupełnie pochyłą.
Gosposia została na polu, a my piełyśmy się coraz wyżej.
Znalazłam kilka poziomek, które dałam Mamusi.
Potem jeszcze jeden wysiłek i ... wysoki, olbrzymi, drewniany Krzyż.
Ja pierwsza dotknęłam się jego, gdyż pierwsza „zdobyłam” szczyt.

Rozglądałyśmy się dokoła.
Przed nami roztaczał się prześliczny widok.
Góry sine i lasy zarysowały się wyraźnie na tle szafirowego nieba.
W dali sina wstęga Popradu wije się u podnóża „Baszty”.
A jeszcze dalej ostre i nagie szczyty Tatr.
Prześliczne!
Podnoszą swe granie ku górze!
Ocknęłam się z zachwytu i zaczęłam zbierać różne „pamiątki”
z pierwszej wycieczki na „Malnik”,
na co się składały różne kwiatki, trawki i gałązki!
Powrót!
Po powrocie do domu strasznie byłam dumna z tego,
że byłam pod Krzyżem na „Malniku.
Pytam Madzi: byłaś kiedy na „Malniku”?
Nie – A ja byłam!” (Dz. s. 56).

W tym zdarzeniu, w zdobywaniu przez Annę „Malnika” a na nim krzyża, można dopatrzyć się pewnego symbolu: nieustannego jej dążenia do zjednoczenia się z Chrystusem Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym. Dalsze lata jej życia potwierdzają to. Wszystkie jej wysiłki, prace i trudy obracały się wokół jednej, jedynej i najważniejszej sprawy: jak ukochać Chrystusa, jak zdobyć szczyty świętości. Rozumiała, że świętość zdobywa się z Chrystusem przez krzyż. Powie:

„Krzyż sam nie jest pięknością –
ale sprawia to Pan Jezus Ukrzyżowany.
Umęczonego Jezusa należy szukać
w naszym własnym krzyżu i cierpieniu” (Dz. s. 259).

Sukces w zdobyciu góry „Malnik” a na niej krzyża był zabarwiony wtedy pewną dumą, dziewczęcą ambicją. Po latach próżna duma i ambicja odpadną, pozostanie stanowczość, która jej pomoże iść pewnie w kierunku dobra, zdobywania szczytów świętości. Zrozumie, że to droga choć nie łatwa, to konieczna. Jedynie w zjednoczeniu z Chrystusem znajdzie Anna swoje szczęście, które będzie polegało na chwaleniu Go na wieki.

„Świętość jest wielką rzeczą...
Chciałabym być kiedyś świętą i w niebie mieć
chociaż najostateczniejsze miejsce,
ale przebywać w wieczności z Panem Jezusem
i chwalić Go z innymi na wieki” (Dz. s. 255).

Przy tym wskazuje na środki prowadzące do tego celu. Są to:

„Modlitwa, krzyż, miłość czyli serce” (Dz. s. 258).

Trudno nie podziwiać tych ambitnych dziewczęcych pragnień, które dotyczyły już nie tylko spraw przyziemnych, ale również tych najistotniejszych, bo sięgających nieba: świętości. To był szczyt pragnień młodziutkiej Anny, które w niedalekiej przyszłości nabierały coraz wyraźniejsze kształty. Wspinaczka na „Malnik”, jeszcze jeden wysiłek i dotknięcie krzyża – to obraz duszy malowany jej własnym pędzlem, ukazujący człowieka dążącego do celu, który uzna za jedynie słuszny z determinacją i konsekwentnie. Tylko tacy ludzie mogą zdobywać szczyty.
Wspinaczka ku szczytom wymaga wiele wysiłku, ale warto się wspinać, bowiem wyżej widzi się więcej, wyżej rozumie się lepiej i wyżej czuje się bliskość Istoty Najwyższej, czyli samego Boga.

* * *

Stanowcza i silna wola cechuje ludzi, którzy jasno widzą cel swego życia, mają ideały. Biedny jest ten, kto tego celu nie ma i nie kieruje się żadnymi ideałami; wówczas taki człowiek łatwo stacza się w dół. To już Adam Mickiewicz ostrzegał przed życiem bezideowym. Powiedział:

„Jeśli serca ludzkiego nie ogarnie jakiś wielki ideał,
zacznie się ono nurzać w podłości”.

Dziś spotykamy młodych ludzi nie mających żadnych ideałów. Toteż boleśnie doświadczamy skutków tej bezideowości w postaci chuligańskich wybryków niszczących wszystko, posuwających się nieraz aż do morderstw.
W sercach tych ludzi jest pustka; miejsce Boga zajął jakiś demon paraliżujący życie i ściągający ich na dno moralne. Drogą prawdziwego szczęścia dla każdego człowieka jest Krzyż Chrystusowy. To droga jedyna, bo w nim jest zbawienie.
* * *

Ojciec Święty Jan Paweł II wskazuje młodym jedyną drogę wiodącą do życia, to Jezus Chrystus, Który powiedział, że jest Drogą, Prawdą i Życiem
i który przez Krzyż dokonał zbawienia świata. Ojciec Święty przestrzegał przed odrzuceniem krzyża. Oto Jego słowa:

„Rozpowszechniona dziś kultura powierzchowności,
która uznaje za wartościowe to, co sprawia przyjemność
i wydaje się piękne, chciałaby przekonać ludzi,
że aby być szczęśliwym, trzeba odrzucić krzyż.
Głosi ideał łatwego sukcesu, szybkiej kariery,
życia seksualnego wolnego od odpowiedzialności,
wreszcie – życia poświęconego wyłącznie afirmacji samego siebie,
często bez oglądania się na innych.
Wy jednak, młodzi przyjaciele, miejcie oczy szeroko otwarte:
nie jest to droga wiodąca do życia,
ale ścieżka prowadząca ku śmierci”
[1].

I sam dał przykład przylgnięcia z miłością do Krzyża Chrystusowego. Przed odejściem do wieczności, jeszcze raz, na oczach świata, mocno przycisnął Krzyż do siebie. Tego Krzyża, któremu był wierny przez całe życie.
Krzyż prowadzi do świętości. Słowo „świętość” często jest przyjmowane i interpretowane jako coś dalekiego od współczesnego człowieka, zarezerwowane tylko niektórym osobom. Tymczasem, świętość jest dla wszystkich, dla młodzieży również i nie trzeba się jej bać – mówi o tym Ojciec Święty Jan Paweł II. I równocześnie wskazuje na środki przy pomocy których osiąga się świętość.

„Młodzi wszystkich kontynentów,
nie lękajcie się być świętymi nowego tysiąclecia!
Bądźcie miłośnikami kontemplacji i modlitwy;
postępujcie zgodnie z wyznawaną wiarą i służcie ofiarnie braciom
jako żywe członki Kościoła i budowniczowie pokoju.
Aby zrealizować ten niełatwy program życiowy,
wsłuchajcie się w słowo Boże i czerpcie siły z sakramentów,
zwłaszcza z Eucharystii i z sakramentu pokuty.
Chrystus chce, byście byli nieustraszonymi apostołami Jego Ewangelii
i budowniczymi nowej ludzkości”
[2].
[1] Jan Paweł II, Młodzież nadzieją Kościoła, Warszawa 2005, s. 160.
[2] Tamże, s. 151-152.


II

OBOWIĄZKI I RADOŚĆ
ŻYCIA SZKOLNEGO


Formacja przez szkołę

Okres młodości, to okres kształcenia umysłu i kształtowania osobowości człowieka. Oprócz rodziców, rolę tę spełnia szkoła; najpierw podstawowa, potem dla wielu – średnia, uwieńczona egzaminem dojrzałości. W tym czasie krystalizuje się też światopogląd młodego człowieka, który próbuje samodzielnie wybierać pewne wartości, przyjmować je za swoje i żyć nimi. Szkoła winna pomagać w tym wyborze i wpływać na formację duchową.
Anna otrzymała taką formację, jaką może dać szkoła dobrze funkcjonująca. A było nią gimnazjum i liceum prowadzone przez siostry niepokalanki w Jarosławiu. Zarówno szkoła powszechna, jak i lata gimnazjalne wpłynęły dodatnio na rozwój jej osobowości. Wykształcenie intelektualne szło w parze z kształtowaniem postawy moralnej. Anna spędziła w szkole u sióstr
6 lat: 4 lata gimnazjum i 2 lata liceum (1933 – 1939). Maturą - która miała miejsce tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej - zakończyła swoją edukację na szczeblu szkoły średniej.
Nasze zainteresowania, w dalszym ciągu będą się skupiać na postawie
i zachowaniu Anny, tym razem jako uczennicy. Jeśli chodzi o samą naukę, to po ocenach na jej świadectwach widać, iż była bardzo dobrą uczennicą. Przedwojenna szkoła, szkoła klasyczna cieszyła się wysokim poziomem, zarówno pod względem dydaktyki jak i wychowania. Uczniom stawiała wysokie wymagania. Szkoły przykościelne czy przyklasztorne tym bardziej zabiegały
o ten poziom. W nich uczniowie zdobywali nie tylko wiedzę, ale także formację duchową, a tę kształtował sam klimat szkoły, który tworzyli nauczyciele
w łączności z rodzicami i środowiskiem, dyscyplina, różne organizacje, jak np. harcerstwo i lekcje religii.
Szkoła, oprócz wiedzy dostarczała uczniom wiele przeżyć kulturalnych, estetycznych, rozrywkowych. Młodzież często odgrywała sztuki teatralne
i inscenizacje, przeważnie o tematyce patriotycznej, obyczajowej, a także religijnej. Okazją do przedstawień były najczęściej rocznice większych wydarzeń narodowych, święta kościelne lub inne uroczystości. Wszystkie te działania zmierzały do kształcenia intelektualnego i formacji duchowej uczniów.
Uroki szkoły

Czym była szkoła dla Anny?. Jak dla większości uczniów, była miejscem wytrwałej, mozolnej pracy, czasem różnych uczniowskich przygód, marzeń
i planów o szczęśliwej przyszłości, okazją do zawiązywania przyjaźni
i miłości. Drogę do szczęścia miała otwierać matura, która do dziś zwana jest egzaminem dojrzałości.
W szkole było miejsce nie tylko na naukę, ale również na różne zajęcia pozalekcyjne, rozrywki, imprezy, które mieściły się w programach szkolnych,
a także wypływały z potrzeb i zainteresowań uczennic. Anna zaraz na początku zapisała się do harcerstwa, które prężnie działało przy szkole. Te wszystkie działania szkoły składały się w jakimś stopniu na życie Anny jako uczennicy
i przyczyniało się do rozwinięcia jej osobowości. Takt i kultura były wyznacznikami stopnia jej dojrzałości, a dobry humor ożywiał uczniowskie życie i czynił je radosnym. Jak wszystkie koleżanki, tak i Anna cieszyła się
z lekcji, które z jakichś tam powodów przepadały, z wycieczek, które dawały „wolne” od nauki. W humorze była dobra. Oto kilka zapisów z dzienniczka:

„Właściwie już we wtorek miała być nauka,
ale coś tam w klasztorze się popsuło i odwołali do czwartku.
Hurrrra! Trochę sobie odpocznę.
Już jutro nauka. I tak przedłużyli dwa dni,
bo naprawiają schody w klasztorze.
I pomyśleć, że to w tym półroczu matura?
Czas pędzi. Ani się obejrzę, a tu już będę miała siwe włosy.
To straszne! (Dz. s. 78).

Koleżanki lubiły przebywać z Anną nie tylko w szkole, ale również poza nią, gdyż ona umiała dzielić z nimi radości i kłopoty, umilać czas, darzyć swoją życzliwością, a nie rzadko, jak już powiedziano poprzednio, dobrym humorem. Oto niektóre jej humorystki zanotowane w dzienniczku:

„Bisia przywiozła z masy brunatnej taki interes,
który imituje rozlaną plamę atramentową.
Nabieramy Siostry i Panie! Dużo śmiechu. Gdzie nasza powaga?
Halka przywiozła wstrętne perfumy w ślicznej flaszce
i oblewała z zemsty Bisię.
Pachniało, że joj. Głowy nas bolały a nosy odpadały.
Hala powiedziała, że chciałaby mieć włosy jak roztopiona miedź,
a usta jak ... dachówki (to już Bisi dodatek)” (Dz. s. 82).

Annie nie były obce takie rozrywki jak np. dobre filmy; dość często chodziła do kina. Jednakże na pierwszy plan, przed rozrywkami, stawiała naukę. Wspomina o tym w swoim dzienniczku:

„Byliśmy w kinie na „Królewnie Śnieżce” –
śliczne, prze-prze-prze-śliczne.
Tylko ja bym wnet stała się dwójarką,
gdybym tak zaczęła często chodzić do kina” (Dz. s. 83).

Życie szkolne Anny, choć tak bardzo podobne do życia każdego ucznia,
to jednak trochę się różniło od innych. U niej wszystko było ukierunkowane
na Boga, tchnęło miłością, jasnością myśli i słów, dobrocią pociągającą mimo woli do Boga. Potrafiła w swoim codziennym życiu zwykłe czynności odnosić do nadprzyrodzoności i uwielbiać Boga, dziękować Mu za hojne dary.
Z wdzięcznością w sercu mówiła:

„Dzięki Ci Boże za Twe dary, bądź przez nie uwielbiony.
W ten sposób rzeczy przyrodzone
podwyższam do nadprzyrodzonych” (Dz. s. 140).

A zatem, religijność rzutowała na jej życie; na słowa, czyny, zachowanie. Było to naturalnym objawem dyktowanym potrzebą serca..
„Osiemnastka” i matura

Młodość ma to do siebie, że jest zawsze jednakowa; ma swoje prawa, przywileje, a jej ozdobą jest radość. Uczniowie w każdym czasie przeżywają mniej więcej te same problemy, mają podobne kłopoty i radości, lubią, gdy im lekcje przepadają, cieszą się, gdy się im uda zdać trudny egzamin. To wszystko leży jakby w drugiej naturze ucznia. Mają też swoje potrzeby i osobiste sprawy, które przeżywają na swój sposób, choćby wspomnieć imieniny czy rocznice urodzin lub taki fakt jak matura.
Te wszystkie wydarzenie były bliskie również Annie. O niektórych z nich wspomina w swoim dzienniczku. Choć to są drobne fakty, niemniej dają one pewien obraz ówczesnej szkoły; jaki miała ona wpływ na kształcenie
i wychowanie ucznia, jakie elementy brała pod uwagę w całościowym kształtowaniu jego osobowości. Jako przykład może posłużyć fakt dotyczący tzw. „osiemnastki” – dziś tak głośnej młodzieżowej imprezy. Anna wspomina, że z okazji jej „osiemnastki” otrzymała wiele prezentów, ale ona nie na nich skupiła swoją uwagę, lecz na czymś głębszym. W tych momentach jej myśl biegła ku Bogu, któremu wdzięcznym sercem dziękowała za wszelkie dobrodziejstwa, otrzymane na przestrzeni 18-u lat, a najbardziej za rodziców, którzy przekazali jej życie.

„Dziś kończę 18 lat. Boże! Kawał czasu....
Dziękuję Ci za łaski jakimi mnie obdarzasz
i błogosław moim Rodzicom za to, że żyję” (Dz. s. 85).

Głęboka refleksja nad darem życia, nad przeżytym okresem – to istota „osiemnastki” w rozumieniu Anny, ale też i w duchu programu
wychowawczego jej domu rodzinnego i ówczesnej szkoły.
Za rok czekała ją matura - egzamin dojrzałości w całym tego słowa znaczeniu. Był to sprawdzian z wiedzy, postawy, zachowania. Nic dziwnego, że bano się matury i dobrze się do niej przygotowywano. Anna, choć była dobrą uczennicą, to również się bała. Oto krótkie notatki z jej dzienniczka, odtwarzające nieco klimat przed maturą:

„Miałyśmy dziś próbną maturę z polskiego – 5 godzin...
Bardzo było miło i dużo strachu.
Zmęczyłam się setnie.
Skończyłam prędko już po 3,5 godz.
W domu dostałam śliczną niebieską sukienkę.
Już wiemy, że matura 22-go, czyli za trzy tygodnie.
Zacznę wstawać teraz o 5-tej, bo jeszcze z powtórkami u mnie krucho.
Dziś pierwsze nabożeństwo majowe.
Będziemy się modlić o pokój dla świata” (Dz. s. 86-87).

Notatka Anny z ostatniego dnia przed maturą mówi o jej planach na przyszłość; myśli o studiach, o założeniu rodziny i co ciekawe - sięga jeszcze dalej, aż do końca życia i do wieczności.

„Dzisiaj ostatni dzień nauki.
Cieszymy się, a jednak jest smutno, bo już kawał życia za nami.
Jeszcze tylko Uniwersytet, rodzina i ... koniec.
Żeby tylko Pan Bóg dał potem dobrą śmierć i szczęśliwą wieczność.
To zresztą ode mnie zależy.
Przez te trzy dni idę do Komunii św. w intencji:
pokoju, matury, rodziny i zawodu i obozu harcerskiego” (Dz. s. 88).

Dalsze relacje Anny zanotowane w dzienniczku dotyczą jej osobistych przeżyć i wrażeń z pierwszego dnia matury. Dowiadujemy się także jakie były tematy prac pisemnych z języka polskiego. Były to tematy oparte na literaturze pięknej, zawierające pierwiastki patriotyczne i religijne. Szkoła ówczesna kształciła i wychowywała do postaw moralnych i religijnych.

„Dziś – strach.
Rano 6,45 Msza św. – Komunia św.
Potem łzy pożegnania z Tatusiem i bratem Jankiem.
Kawa strasznie gorąca.
Potem humor i łzy.
Modlitwa – strach i tematy:
„Miłość Ojczyzny u Kochanowskiego, Mickiewicza
i Wyspiańskiego (to ja),
„Cześć Najświętszej Panny w literaturze polskiej”
i „Powstanie 1863 r. w literaturze i malarstwie”.
Było miło. Delegat zachowywał się możliwie.
Napisałam 8 stron i pierwsza. Zmachałam się setnie.
Potem czekał na mnie Tatuś z Jankiem, z pomarańczami.
Jutro fizyka – to gorzej. Boże, pomóż!” (Dz. s. 89).

* * *

Te krótkie notatki Anny dotyczące lat szkolnych, rzucają światło nie tylko na nią samą; na jej przeżycia, ale również na ówczesną szkołę i wyjaśniają na czym polegało wtedy kształcenie i wychowywanie młodego pokolenia. Otóż polska szkoła przez kształcenie prowadziła do rozwoju pełni człowieczeństwa, kładła mocne fundamenty kultury personalistycznej. Kształtowanie to nabrało pełniejszego wyrazu wraz z pojawieniem się chrześcijaństwa. W religii chrześcijańskiej bowiem znajdujemy uzasadnienie dla nauczania
i podejmowania wysiłku intelektualnego, który jest drogą do zrozumienia przez człowieka rzeczywistości i siebie samego w aspekcie ostatecznych racji. Każdy człowiek żyje w czasie, ale rodzi się na wieczność, już od swego poczęcia.
Szkoła klasyczna, która zaważyła na kulturze europejskiej, dziś negowanej przez różne środowiska liberalne, kładła nacisk na religię, moralność, naukę, sztukę i kulturę. Dlaczego te elementy są tak ważne? Religia stanowi główny element kultury ludzkiej. Podobnie moralność, która obowiązuje wszystkich ludzi; każdy wie co dobre co złe i że dobro należy czynić. Jak to dobro czynić – z kolei wskazuje etyka. Są różne etyki. Jedynie etyka chrześcijańska jest racjonalna, bo uzasadnia czynienie dobra; człowiek wybiera dobro dlatego, bo Bóg jest ostatecznym wzorem i celem. Istotą moralności jest spełnianie realnego dobra.
Dalszym elementem szkoły klasycznej to poznanie – nauka. Szkoła jest zobowiązana, by uczyła używać rozumu, czyli prowadziła ucznia do poznania siebie, otaczającej rzeczywistości, celu ostatecznego swego życia, do poznania Boga. I wreszcie szkoła prowadzi do poznania rzeczywistości również przez sztukę. Sztuka i kultura jest twórczością ludzką, tworzy ducha narodowego.
Jakie zadania stoją przed dzisiejszą szkołą? Obowiązkiem nauczyciela jest zapoznać ucznia z kulturą przodków, a więc powrót do tradycji, do dziedzictwa kulturowego. Chcąc, by szkoła prowadziła ucznia do rozwoju pełni człowieczeństwa, musi uwzględniać wyżej wymienione elementy,
w przeciwnym wypadku będzie prowadzić do duchowego bankructwa
[1].
[1] O. Mieczysław A. Krąpiec, Na czym polega kształcenie klasyczne? - wykład wygłoszony na IV
Ogólnopolskiej Konferencji Nauczycieli i Wychowawców: Reforma edukacji – założenia, skutki, drogi
wyjścia, Lublin (KUL), 8 X 2005.

Ostatnie wakacje przed wybuchem wojny



Po trudach nauki, czekają wakacje. Maturzyści tym więcej mają uzasadnionych powodów, by wakacje dały im w pełni odprężenie; dużo radości i zadowolenia. Z tego przywileju skorzystała również Anna. Zaraz na początku wakacji zorganizowała z harcerkami obóz; wyjechała z nimi na wschodnie rubieże Polski. Obóz, jak twierdzi, był udany. Wszystkie harcerki i ona jako drużynowa były bardzo zadowolone, bowiem zwiedziły dużo ważnych miejsc.
Po powrocie z obozu, obchodziła swoje i Mamusi imieniny. Obydwie, dzień ten uczciły najpierw Mszą św. z przyjęciem Komunii św. , a potem były życzenia, prezenty, przyjęcie. To wszystko dawało jej dużo radości, była bardzo szczęśliwa. O tym wydarzeniu zanotowała w dzienniczku:

„Wczoraj były moje i Mamusi Imieniny.
Rano byłyśmy do Komunii św.,
a potem było przyjęcie z lodami, tortami i morelami.
Dostałam bluzkę, pończochy, pomadki, czekoladę
i ... pierścionek złoty z rubinem (od P. Kazi)” (Dz. s. 96).


U rodziny w Białowieży


Wakacje po maturze były dla Anny jak eksplozja wiosny po zimie. Na
zaproszenie krewnych wyjeżdża do Białowieży – atrakcyjnego miejsca.
Tam cieszy się radością młodości i jest sama jak wiosna. Ma duże grono młodzieży. Codziennie nowe plany: zwiedzanie Parku Narodowego i muzeum, wycieczki rowerowe, pływanie, tenis, wieczorem tańce, przyjęcia. Jest
w centrum życia towarzyskiego. Jest szczęśliwa, iż mogła tam przyjechać. Zawdzięcza to Matce Najświętszej – Pani Jazłowieckiej. Swoje pierwsze wrażenia notuje w dzienniczku:

„...Cudna była jazda przez puszczę.
Od razu wstąpiliśmy do żubrów
i potem jechaliśmy do ślicznej wili Wujostwa.
Dzisiaj byliśmy brekiem w Parku Narodowym,
gdzie jest wspaniale, a potem zwiedziliśmy piękne muzeum...
Pani nasza Jazłowiecka, dziękuję Ci...” (Dz. s. 97).

Na razie wszystko ją cieszy i zachwyca. Miłe towarzystwo, zabawy, jednym słowem stała się „światową damą” – jak sama mówiła.

„Szalenie miły dom.
Przemyk, Janusz, Sławek i Lutek świetnie tańczą.
Jutro mają przyjechać na dancing...
Jednym słowem, zaczynam być „światową damą” (Dz. s. 100).

Jednakże mimo wspaniałego towarzystwa i tylu różnych rozrywek, Anna wkrótce zaczęła odczuwać niezadowolenie. Pojawiają się wątpliwości, głębokie refleksje nad sensem życia, jej życia. Troska o życie wieczne w wysokim stylu. Środowisko, w którym przebywała nie dawało jej radości na dłuższą metę. Brakowało jej źródła prawdziwej radości. Dlatego postanawia szybko wracać do domu.
„Dobrze, że już jutro jadę,
bo inaczej Pani Jazłowiecka nie poznałaby mnie” (Dz. s. 100).

Z Białowieży wyjechała z mieszanymi uczuciami. Mówi, że wszystko minęło jak sen. Jedynie, co pozostało, to rodzące się plany na przyszłość; chce wyjść za mąż.

„Już jestem znowu w domu.
Minęło to wszystko jak sen dobry
i ta ostatnia dancingowa niedziela.
Miałam świetny humor.
Nie wiem, który z Porowskich milszy,
ale Sławek bardzo mi się podoba.
Chciałabym mieć takiego męża.
Nie chcieli mnie puścić do domu,
ale pojechałam i to sama...” (Dz. s. 100).

* * *

Wakacje są czasem odprężenia fizycznego i psychicznego, okazją do zwiedzenia pięknych miejsc, czasem spotkań ze znajomymi i przyjaciółmi, również czasem zabaw i rozrywek towarzyskich. Wakacje mogą ubogacać człowieka, ale mogą też przynosić ujemne skutki; w zależności od tego, jak się ten czas wykorzysta. By wakacje przynosiły korzyści - zarówno dla ciała jak
i dla duszy – zależy to od samego człowieka, który nieustannie winien kontrolować swoje postępowanie. Okazji do dobrego jest dużo, ale i do złego jest ich wiele. Jeśli brak jest czujności i kontroli nad sobą, to łatwo popaść
w zło. Młodzież szczególnie narażona jest na różne niebezpieczeństwa.
Unikanie okazji do zła, kontrola swego postępowania i modlitwa – to jedyne środki dla zapewnienia sobie miłych wakacji, a także dobrego życia na przyszłość.










III

HARCERSTWO



Na harcerskim szlaku



Skauting, to system wychowania chłopców i dziewcząt zapoczątkowany w 1907-1908 przez Roberta Baden-Powella w Wielkiej Brytanii, który zmierzał do rozwoju aktywności, samodzielności, społecznej wrażliwości młodzieży. Wartości moralne skautingu określa Prawo i Przyrzeczenie oparte na etyce chrześcijańskiej i pierwiastkach dawnego kodeksu rycerskiego. Na ziemiach polskich istotę tego ruchu nazwano szkołą służby Bogu, Ojczyźnie, bliźnim
[1].
W Jarosławiu pierwsza drużyna skautowa powstała w 1911 roku
[2]. Ruch szybko się przyjął i rozwijał, zataczając coraz szersze kręgi.
Podstawowymi zasadami ruchu skautingowego były trzy obowiązki:
1. Obowiązek wobec Boga; wierność zasadom duchowym, religii.
2. Obowiązek wobec bliźnich; własnego kraju, udział w rozwoju społeczeństwa
połączony z uznaniem i poszanowaniem godności drugiego człowieka.
3. Obowiązek wynikający z nakazu wewnętrznego (moralnego) –
odpowiedzialność za samego siebie, za własny rozwój
[3].
Te trzy obowiązki jasno określa Prawo i Przyrzeczenie, które brzmi:

Mam szczerą wolę całym życiem pełnić służbę Bogu i Polsce,
nieść chętną pomoc bliźnim i być posłusznym prawu harcerskiemu

Te idee: służba Bogu, Polsce i bliźnim inspirowały harcerzy do podejmowania działania w duchu braterstwa, solidarności, przyjaźni. Były czasy, kiedy ta służba wymagała większego zaangażowania, jak np. okres wojny. Miała ona wtedy wyjątkowo wielkie znaczenie, nieraz decydujące
o czyimś przetrwaniu przy życiu.
[1] Janusz Krężel, Na harcerskim szlaku Braterstwa i Służby Anny Jenke, w: „Słoneczna Skała”, (kwartalnik
o wychowaniu), nr 50 (X-XII) 2004, s. 45.
[2] A. Tabor, Historia Harcerstwa w Jarosławiu (1911-1939). „Roczniki Stowarzyszenia Miłośników
Jarosławia”, 10 (1983), s. 181.
[3] Tamże.
Służba w życiu Anny harcerki

Swoją służbę, po harcersku rozpoczęła Anna realizować, gdy została drużynową w III Drużynie Harcerek im. Anny Chrzanowskiej, działającej przy szkole sióstr niepokalanek w Jarosławiu. Na co dzień z harcerkami wykonywała wiele dobrych czynów, jak np. robienie porządków w środowisku, odwiedzanie biednych, samotnych, chorych, więźniów. Jak każda służba tak i ta, wymagała od nich poświęcenia, wytrwałości, solidarności w działaniu.
Harcerki brały czynny udział w życiu kulturalnym szkoły i miasta. Do nich należało urządzanie różnych imprez, przedstawień. Drużyna prowadzona przez Annę urządzała w miejskim domu „Sokół” akademie o charakterze religijnym i patriotycznym. Natomiast w czasie wakacji organizowała wycieczki i obozy, kiedy to przyjemne łączyła z pożytecznym.
W swoim dzienniczku wspomina Anna o zorganizowaniu akademii, którą bardzo przeżywała, ale na szczęście wypadła ona imponująco. Jak każdą sprawę, tak i to wydarzenie wcześniej polecała Bogu oraz wszystkim świętym.

„Dziś znowu miałam „mooowę”, bo drużyna nasza występowała
w „Sokole” na akademii i bardzo dużo mówiłam i zaczynałam pieśni.
Cudnie poszło. Aż podziwiałam sama swoją odwagę.
Pomogli mi Wszyscy Święci.
Miałyśmy zakończyć minutą milczenia, tymczasem P. zrobił sobie ją
w przemówieniu.
Duch Święty przyszedł mi z pomocą i zakończyłam pieśnią
Nie rzucim ziemi” (Dz. s. 73).

Inną ważną akcję, którą zorganizowała Anna z harcerkami – to wystawa ozdób choinkowych. W dużym stopniu pomógł jej w tej pracy ojciec, który sam wykonał szereg prac artystycznych. Wystawa miała miejsce w miejskiej sali „Sokół”. Liczni zwiedzający tę wystawę ocenili jako bardzo efektowną, udaną, przy tym nie szczędzili pochwał pod adresem organizatorów. Uzbierane pieniądze były przeznaczone na wakacyjny obóz. I znowu ten sukces Anna przypisywała nie tyle sobie, co pomocy samego nieba. Oto jej relacja na temat tej wystawy:

„Już po wieczornicy i otwarciu wystawy!
Cudnie poszło z pomocą Boga i Wszystkich Świętych...
Wszyscy zachwyceni!

Wystawa wzbudziła duże zainteresowanie wśród społeczeństwa; wszyscy chcieli ją obejrzeć. Anna w tym przedsięwzięciu widziała głębszy sens; nazwała to lawiną, która porywała serca ku dobru.

„I cieszymy się ...
Lawina pędzi i pędzi... Zabiera coraz więcej serc.
Nasza lawina nie burzy, nie miażdży, ale daje radość ...
Lawina górska niszczy, nasza buduje ... przy końcu swego biegu
rozsypała się na drobne, drobniutkie gwiazdeczki śniegu.
W każdym sercu osiadła jedna maleńka kruszyna ...Biały okruch ...
I ludzie może nawet nie wiedzą, że my widzimy u nich
bielutki śnieżny płatek z naszej wielkiej – wielkiej lawiny”
[1].

Po zamknięciu wystawy, w dzienniczku zanotowała::

„Już wystawa się skończyła.
Ze wstępów było 112 zł, na czysto – 75 zł.
Jutro idziemy podziękować Tatusiowi, Komendzie i P. Dyrektorce.
Wobec tego będzie na wakacjach obóz drużyny...” (Dz. s. 76).

Harcerki ciągle miały dużo pracy. Poświęcały czas na naukę i na różne akcje. Na zbiórkach omawiano co w najbliższym czasie należy wykonać. Działaniom towarzyszyła wielka radość. Święta Bożego Narodzenia były szczególną okazją do miłych spotkań między sobą i między drużynami.
W dzienniczku Anny czytamy:

„Zbiórka „Korzeni”. Ja prowadzę, bo Ninka chora.
Miło! „Kory” i „Konary” równocześnie mają zbiórki.
„Kory” zapraszają nas na choinkę.
Kolędy, świeczki, „gwiazdka”.
Ja dostanę ołówek, żeby pisać same pochwały.
„Konary” – grzybek, aby siebie i nikogo nie truły.
„Korzenie” – zegarek, żeby były punktualne.
„Kory” – babulę, żeby nie myślały, że są piękne.
Pożar choinki. Uratowałyśmy ....
„Kory” zanoszą dary dla biednych.
Mam gazety do więzienia. Wszędzie pachnie choinką” (Dz. s. 77).
[1] A. Jenke, Harcerska wystawa w Jarosławiu, „Skaut”, 26 (1939), nr 6.
Na obozie

Jednym z miłych zadań harcerzy – to organizowanie wakacyjnych obozów, podczas których poznawali oni świat i ludzi, a przez to zbliżali się do Boga i ubogacali się wewnętrznie. Obozy pomagały też harcerzom poznawać samych siebie, czyli były dobrą szkołą wychowawczą, hartowaniem charakterów.
Toteż druhna Anna, znając wartość i znaczenie obozów, zaraz po
maturze, wraz ze swoją drużyną zorganizowała wyjazd na obóz na wschodnie rubieże Polski: do Buczacza, Zaleszczyk, Jazłowca i do innych miejscowości, które są dziś poza granicami Polski. Przed wyprawą trwały intensywne przygotowania, które zajęły im wiele czasu i starań. Jak zwykle, Anna oddała wszystko pod opiekę Matki Najświętszej – Pani Jazłowieckiej, patronującej
w kaplicy sióstr, przy ich szkole.

„Ileż mam teraz roboty z tym obozem...
Pani nasza Jazłowiecka, opiekuj się nami” (Dz. s. 93).

A oto relacje dh Anny z pierwszych dni na obozie:

„Jesteśmy na obozie – wszystko się cudnie złożyło.
Matka Jazłowiecka pomogła ... i obóz – i zniżki i bagaż.
Humor mamy...
Cudownie – ciasno bo ciasno, ale miło.
Byłyśmy dziś w kościółku i śpiewałyśmy pieśni...
Potem kąpałyśmy się i opalały.
Apetyty mamy, ale ani chwili wolnej.
Apteczka w ruchu.
Już dziś bawiłyśmy się z dziećmi wiejskimi.
Dostałyśmy pierwszą paczkę z galaretkami,
na widok której zakrzyczałyśmy „i-a” (Dz. s. 94).

Tak się złożyło, że podczas ich pobytu w Jazłowcu, odbywała się tam koronacja Figury Matki Najświętszej u sióstr niepokalanek. Była to uroczystość bardzo okazała. Uczestniczyli w niej ułani, duchowieństwo i licznie zgromadzeni wierni. Harcerki przeżyły tę uroczystość głęboko. Anna zapisała
o tym w swoim dzienniczku:

„Niezapomniane wrażenie...
Jazłowiec cudny! Uroczystości wspaniałe!
Ułani, kardynałowie, biskupi.
Msza św. pontyfikalna.
Ks. Prymas Hlond koronował.
Matka Boska cudna – ten złoty diadem z diamentem.
Wzruszenie wielkie, niezapomniane chwile...” (Dz. s. 94).

Nie obeszło się bez przykrości

Ten ostatni obóz , choć przyniósł Annie i jej harcerkom wiele pięknych, bogatych przeżyć, przyniósł też i przykrości. Nie wszystko musi się udać. Przykrości doznała sama Anna. Na pożegnanie, przed wyjazdem do domu, harcerki zorganizowały ognisko. Miało to być pożegnanie nie tylko obozu, ale
i drużynowej – Anny, która po wakacjach wybierała się na studia. Spodziewała się serdecznego pożegnania, jakiejś wdzięczności za wszystko, co dla swoich harcerek uczyniła. Tymczasem spotkał ją gorzki zawód, o czym wspomina
w swoim dzienniczku.

„...Potem było ognisko, ostatnie z moją drużyną.
Poryczałyśmy się wszystkie mocno.
Ja jakoś widzę, że moja praca wcale rezultatów nie przyniosła,
z wyjątkiem Marysi B.
Jedynie te małe mnie lubią, tamte tolerują i uważają za zrzędę -
nie są one ani trochę wdzięczne –
nawet tego ostatniego ogniska nie przygotowały.
Nic nie mają serca – nic nie odczuwają, że przecież od nich odchodzę,
że przecież trzeba mnie jakoś pożegnać.

W tym rozżaleniu, Anna stara się doszukać przyczyny tego stanu rzeczy; częściowo dopatruje ją u siebie, w swoim samolubstwie. Mimo wszystko, było jej przykro, czego nie ukrywała, a najbardziej dlatego, że ich postawa nie była postawą harcerek. Ona uczyła ich czegoś innego; uczyła wdzięczności za każde dobro świadczone przez kogokolwiek. Dlatego ze smutkiem stwierdza:

To może samolubstwo z mojej strony,
ale jest mi strasznie przykro, że one nie są harcerkami.
To wszystko powiedziało nie! – Druhnie Hannie.
Naturalnie ryczałyśmy wszystkie – nie mogłam się opanować.

Może to i lepiej, może zrozumieją,
że nie bardzo są w porządku ...” (Dz. s. 95-96).

Jednak w tym stanie nie trwa długo; wie komu oddać swoją przykrość.
Oddaje ją Pani Jazłowieckiej, z prośbą, żeby nadal opiekowała się dziewczynami jak dotąd.

„Pani Jazłowiecka, ofiaruję Ci tę przykrość z prośbą,
żebyś dalej prowadziła moje dziewczyny tak, jak dotąd” (Dz. s. 96).

Z tego przypadku Anna wyciągnęła odpowiednie wnioski. Zrozumiała, że za pracę dla drugich, za służbę nie może niczego oczekiwać dla siebie, nawet wdzięczności, bowiem poświęcenie i służba winne być bezinteresowne. A jeśli jednak kiedy spotka wdzięczność – to należy się nią cieszyć.

Kształtowanie charakteru


Jednym z obowiązków harcerzy – to kształtowanie swego charakteru, dbanie o rozwijanie dobrych cech, czyli zdobywanie cnót a zwalczanie wad.
Harcerz chcąc spełniać pokładane w nim nadzieje, musi usilnie pracować nad wyrobieniem w sobie silnej woli i czuwać, by nie splamić honoru harcerza.
Musi więc przechodzić przez pewną formację wewnętrzną.
Druhna Anna, dużo czasu i uwagi poświęcała formacji swoich harcerek. Ku temu służyły spotkania, zbiórki, na których mówiła im o pracy nad sobą,
i o postawie altruistycznej. Przede wszystkim sama starała się odznaczać prawym charakterem i swoim postępowaniem dawać dobry przykład.
Od początku, zadanie drużynowej traktowała bardzo odpowiedzialnie. Nie tylko na zbiórkach, ale przy każdej okazji słowem i przykładem uczyła harcerki właściwego zachowania; grzeczności i kultury, uprzejmości i szacunku dla każdego człowieka. Uczyła również postawy patriotycznej; miłości
i przywiązania do Ojczyzny. To wszystko było przedmiotem ich pracy wewnętrznej. Uważała również, że silna wola i zapał twórczy, entuzjazm
i radość życia winny cechować każdą harcerkę. Był to jakby zapłon potrzebny do ogniska harcerskiego, by mogło ono nieustannie się palić w młodych sercach.

Praca nad wychowaniem i samowychowanie jest pracą bardzo żmudną, wymagającą wiele wysiłku, cierpliwości, ciągłości i wytrwałości. Chcąc pracować nad swoim charakterem, ważną rzeczą jest najpierw poznać siebie; swoje dobre cechy, ale także i wady. Wychowanie charakteru idzie w ścisłym związku z samowychowaniem. Każdy sam tworzy swój charakter na drodze wysiłku i ciągłego pokonywania oporu wewnętrznego lub zewnętrznego.
Dla dobrego ukształtowania charakteru ważną rzeczą jest wychowanie sumienia, a to musi być dopełnione wychowaniem woli człowieka. Wychowanie to dzieli się na pracę zewnętrzną, rodzaj treningu dyscypliny woli, polegającego na kontroli własnej wolności oraz na pracę wewnętrzną, samowychowawczą formację wolności. Dobre ukształtowanie woli, stanowczej i mocnej, przyczynia się do ukierunkowanych w pewien sposób postaw intelektualnych. Każdy może zmienić swój charakter, a wraz z nim zmienić siebie jako człowieka, pozostającego w relacjach z innymi i ze światem
[1].
Odnosząc tę teorię do Anny i jej pracy wychowawczej nad innymi, należy najpierw przyjrzeć się jej formacji osobistej. Po jej zachowaniu, należy stwierdzić, że była to formacja twarda i wymagająca systematyczności. Trwała od wczesnej młodości, poprzez dojrzałość i aż do końca życia. Dość wcześnie Anna była świadoma swoich wad i złych skłonności natury, z którymi nieustannie walczyła. W tej walce pomocą była modlitwa, spowiedź i Komunia św. Wielokrotnie w swoim dzienniczku wspomina o tej walce i pragnieniu poprawy swego życia. Oto jeden z zapisów:

„Byłam dziś do Komunii św.
Tak chciałabym być lepszą.
Samolubstwo i pycha, to moje główne wady.
O Boże! Dopomóż mi je wykorzenić” (Dz. s. 75).

Anna stanowczo chce się poprawić, chce być lepszą. Zwróci uwagę na źródło mocy, które widzi w silnym, prawym charakterze. Próbuje też dać definicję charakteru; mówi że jest to silna, mocna i nierozerwalna wola dążąca
w kierunku dobra, prawdy, ofiary i miłości. Porównuje mocny charakter do bohaterstwa. I postanawia usilnie pracować nad mocnym, stanowczym charakterem, ponieważ chce zostać bohaterką i osiągnąć niebo. Oto jej rozumowanie:

„Charakter – bohaterstwo.
Chcę być bohaterką ...
Niebo wielkie, piękne i moje...
Chciałabym wykorzenić już wszystkie moje wady,
a przede wszystkim: samolubstwo, opryskliwość.
Siła woli ...
Trzeba sobie raz powiedzieć: „muszę!”.
Charakter jest to silna, mocna i nierozerwalna wola
w kierunku dobra, piękna, prawdy, ofiary i miłości.
W pokusach – nie!
W natchnieniach – tak!” (Dz. s. 258).

* * *

To rozumowanie Anny jest zbieżne z nauką Ojca Świętego Jana Pawła II, który w swoim przesłaniu i nauczaniu wyjaśnia młodym na czym polega wychowanie i samowychowanie. Mówi, że ta praca wymaga wielkiego wysiłku, ale warto ją podejmować, bo tylko ta droga prowadzi do kształtowania osobowości. Oto słowa Ojca Świętego:

„Tu już nie chodzi o sam tylko projekt życia,
jaki ma być urzeczywistniony w przyszłości.
Projekt ten urzeczywistnia się już na etapie młodości,
o ile poprzez pracę, wykształcenie,
a zwłaszcza poprzez samowychowanie, tworzymy już samo życie,
budując fundament dalszego rozwoju naszej osobowości”
[2].

Nie wolno być miernotą

W naturze człowieka leży chęć poszukiwania czegoś wielkiego, pięknego, dobrego. Szczególnie młodzież tęskni za ideałami, wspaniałymi wzorcami. Czasami w tym poszukiwaniu błądzi; ktoś ukaże jej złudne miraże szczęścia. Mogą to być niegodziwe rozrywki, przyjemności, moda, które przynoszą rozczarowanie, załamanie psychiczne, a tęsknota za czymś wielkim nadal pozostaje niezaspokojona. Należy zatem pragnąć i dążyć do najwyższych ideałów i w tym dążeniu nie ustawać, wówczas odnajdzie się prawdziwy sens życia.
Na taki styl życia mogą się zdobyć tylko ludzie z mocnym charakterem.
Anna nazwie ich bohaterami. Oni są zdolni pokonywać największe trudności, by móc osiągnąć cel życia. A tym celem jest niebo. Dlatego Anna powie, że do nieba dostaną się tylko bohaterowie, a nie miernoty. I ostrzega, że nie można być miernotą, tylko mocnym człowiekiem.

„Nie wolno być miernotą, tylko mocnym człowiekiem.
Do Nieba miernoty się nie dostaną.
Do Nieba idą bohaterowie” (Dz. s. 258).

Sama w żadnym przypadku nie chciała być miernotą; za wszelką cenę pragnęła zostać bohaterką. A to bohaterstwo mieściło się w umiłowaniu nade wszystko Boga, w wypełnieniu Jego przykazań, w życiu Ewangelią. Zatem postanowiła walczyć z własną miernotą poprzez wytrwałą pracę nad sobą; walkę ze swymi wadami i złymi skłonnościami natury i przez podejmowanie wysiłku nad zdobywaniem dobrych nawyków – czyli cnót. To była właściwa postawa dziewczyny pragnącej przeżyć swoją młodość wielkodusznie.

* * *
Anna i w tym również była bliska nauczaniu Ojca Świętego Jana Pawła II, który w ciągu całego swego pontyfikatu nauczał i zachęcał młodych do życia ideałami. Mówił, że w ten sposób uchronią się od miernoty, konformizmu, który daje świat, a rozwiną w sobie piękne życie z Bogiem. Oto Jego słowa:

„Droga młodzieży, niech was nie zadawala nic,
co nie dorównuje najwyższym ideałom!
Nie dajcie zniechęcić się tym, którzy rozczarowani życiem,
nie słyszą najgłębszych i najbardziej autentycznych pragnień swego serca.
Macie rację, gdy nie godzicie się na banalne rozrywki,
przelotne mody i propozycje, które was poniżają.
Jeśli zachowacie wielkie pragnienie Boga,
zdołacie się uchronić przed miernotą i konformizmem,
tak powszechnymi w naszym społeczeństwie”
[3].
[1] W. Chudy, Charakter jako wartość antropologiczno-etyczna, w: Wychować charakter, Lublin 2005, s. 44.
[2] Jan Paweł II, Młodzież nadzieją Kościoła, dz. cyt. s.40.
[3] Jan Paweł II, Młodzież nadzieją Kościoła, Orędzie na Światowe Dni Młodzieży, Warszawa 2005, s. 164.